Forum www.storiesdhl.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[M] Pośród róż

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.storiesdhl.fora.pl Strona Główna -> Gryzmoły / Proza / Archiwum prac
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ms_Riddle
Falling, I'm falling...
Falling, I'm falling...



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 2356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 20:22, 27 Mar 2011    Temat postu: [M] Pośród róż

Był późny sierpień, skąpany w przedwieczornym słońcu Londyn tętnił życiem. Młoda kobieta przeszła przez dobrze sobie znany bar, kłaniając się kilku znajomym osobom i zaraz potem stanęła na ulicy Pokątnej. Świat czarodziejów tętnił życiem jak zawsze o tej porze. Wszędzie przewijały się tłumy dzieci wraz z rodzicami.
- No tak, już niedługo wrzesień - westchnęła z rozrzewnieniem.
Sama pamiętała jak po raz pierwszy się tu pojawiła, by przygotować się do pierwszego roku nauki. Może ciężko w to uwierzyć, ale od tych kilku lat niewiele się to miejsce zmieniło. Pokątna nadal tętniła tą samą i równie silną energią, co wtedy pomimo, że ludziom, którzy nią kroczyli przybyło już kilka wiosen.
Przebijała się przez tłum, a do jej uszu docierały rozmowy przypadkowych osób kursujących na trasie Esy Floresy - Bank Gringotta - Madame Malkin. Po niedługim czasie dotarła do lodziarni Floriana Fortescue, zamawiając swój ulubiony deser i usiadła przy stoliku, usytuowanym na zewnątrz. Z uśmiechem spoglądała na całe to zamieszanie. Chwilę później jakiś chłopiec ubrany w kraciastą, czerwoną koszulę wręczył jej jakąś ulotkę. Normalnie by się tym nie zainteresowała, ale tym razem po prostu było inaczej. Z kartonika machała do niej starsza, oprószona siwizną kobieta, serwując jej nieskazitelny uśmiech i spoglądając na nią zza binokli.
"Samotne dusze, czyli biuro matrymonialne Magnildy Matrimerge*" - tak brzmiał napis, który powstawał po machnięciu ręki kobiety, najprawdopodobniej, owej Matrimerge. Początkowo się roześmiała, ale po chwili zastanowienia stwierdziła, że nie ma nic do stracenia. W końcu wyrwie się gdzieś. Tak dawno nigdzie nie wychodziła. Jeszcze na długo przed tym zanim... zanim Ron zaczął pić, a potem nie miała już z kim wychodzić. Smutne życie wicedyrektor jednego z departamentów. Praca w ministerstwie zaczęła pochłaniać ją bez końca, dopiero dziś zatęskniła za tym wszystkim. Za spacerami o świcie i o zmierzchu, za uściskiem czyichś muskularnych ramion, za pieszczotą czyichś miękkich ust. Chciała coś czuć. Coś poza zmęczeniem i rozdrażnieniem. Nie spodziewała się tego po jakiejś marnej agencji matrymonialnej, ale chciała się wyrwać z rutyny, chociaż na chwilę się zapomnieć. Już po chwili była pod jedną z wielu kamienic przy Pokątnej, tuż nad jej głową widniał zielony szyld "Samotne dusze".
"Co ja najlepszego wyprawiam?" - pomyślała, uśmiechając się do siebie promiennie i pociągnęła za złotą klamkę, wchodząc do środka, a niewielki dzwoneczek odezwał się, obwieszczając jej przybycie.
- Witaj kochanie. - przywitała ją kobieta z ulotki.
Ubrana była w bordowe szaty, siedziała w bujanym fotelu z czarnym kocurem na kolanach.
- Dzieńdobry. - odparła czekoladowooka, by po chwili zaczęcona gestem staruszki, usiąść w identycznym, wiklinowym fotelu naprzeciw niej.
- Jesteś Hermiona Granger. Nic nie mów kochanie, wiedziałam, że przyjdziesz. - obwieściła z miłym uśmiechem. - Wewnętrzne oko. - wyjaśniła, widząc niedowierzające spojrzenie dziewczyny. - Napisz coś o sobie. Ważne, by było to szczere. Na tej podstawie wybierzemy ci kandydatów. - Wyjaśniła, podając jej pergamin, o różanym zapachu i czarne, jak smoła, pióro.
Hermiona sama nie wiedząc czemu posłuchała staruszki, pisząc wszystko, co od dłuższego czasu leżało jej na sercu. Począwszy od wojny, skończywszy na dniu dzisiejszym.
- I to wszystko? - spytała, oddając zwój kobiecie.
- Tak złotko, w ciągu kilku najbliższych dni przyleci do ciebie sowa z datą i miejscem spotkania.
Równo tydzień później weszła do restauracji (notabene najdroższej w całej magicznej Anglii), gdy kelner od razu spytał ją o nazwisko, poczym od razu zaprowadził ją długimi schodami na taras. Stanęła w progu, wsłuchując się w wolną, piękną melodię, zupełnie inną od tej jaką słyszała na co dzień. Tak odmienna od gwaru zabieganych urzędników. Spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Miała wrażenie jakby to była bajka, piękny sen, który miał się za chwilę skończyć. Zwiewna, czerwona suknia sięgała ziemi, powiewając na wietrze, a skromny kok podkreślał jej nagie, filigranowe ramiona.
Oparła się o framugę i przymknęła oczy, pozwalając sobie na przesiąknięcie tą czarującą atmosferą. Przez to wszystko nie zauważyła wysokiego blondyna, opartego o balustradę. Właśnie odwrócił się, spoglądając na dziewczynę... nie, ona już zdecydowanie nie była dziewczyną. Patrzył uważnie na kobietę w czerwieni, był to niezwykle piękny widok. Jej alabastrowa, jasna skóra wyróżniała się obok ciemnych murów budynku. Wyglądała tak delikatnie z rozkosznie zamkniętymi oczami i błogim uśmiechem na ustach. Nagle szatynka, jakby pod wpływem jego świdrującego spojrzenia otworzyła oczy, poczym od razu spojrzała w jego kierunku. Wszędzie poznałaby tą platynę, którą z dumą nosił na głowię i te wyniosłe i przepełnione pychą srebrzystoszare tęczówki, które zawsze spoglądały na nią z jawną pogardą dla niej i jej pochodzenia.
- Malfoy... - powiedziała z nieukrywaną niechęcią. Dopiero, gdy usłyszał jej głos, zdał sobie sprawę kto stoi naprzeciwko niego. W życiu by się nie domyślił, kim jest owa dziewczyna, bowiem od wojny i ukończenia Hogwartu minęło kilka ładnych lat, które spędził na podróżach.
- Wiedziałam, że to jakaś jedna wielka ściema. - warknęła, podchodząc do niewielkiego stolika z dwoma nakryciami i nalała sobie szampana do kieliszka, wypijając wszystko jednym haustem. - Po co ja dałam się w to wplątać. - mruknęła do siebie i pomknęła w kierunku wyjścia, a po chwili było słychać łoskot jej obcasów, uderzających o schody.
Draco był zaskoczony, a nawet zszokowany. Był w wielu miejscach, przemierzył niemal pół świata. Widział tysiące pięknych kobiet i nigdy nie spodziewał się, że tą najpiękniejszą znajdzie właśnie tutaj. I co najdziwniejsze będzie to kobieta którą znał od dzieciństwa i którą od zawsze gardził. Jednak teraz czasy się zmieniły, Draco to bardzo dobrze rozumiał i się z tym pogodził. Za nic nie potrafił wyrzucić jej ze swojej głowy, swoich myśli i chyba ze swojego serca. Wiedział, że tak tego nie zostawi.
Siedziała właśnie w swoim gabinecie, gdy nadleciała sowa, rzucając przed nią niewielki pakunek i błyskawicznie odleciała. Zaskoczona spojrzała na aksamitne, granatowe pudełeczko przewiązane srebrzystą wstążką. Dziewczyna jeszcze patrzyła jak okazała i zadbana płomykówka znika za horyzontem, zastanawiając się do kogo może ona należeć. Pociągnęła za kawałek tasiemki, rozwiązując węzeł, a etui otworzyło się samo. Jej oczom ukazał się gustowny srebrny łańcuszek z niedużym wisiorkiem. Szybko rozpoznała aleksandryt, który mienił się na zielono, fioletowo i patynowo** w zależności od tego, czy oglądała do w świetle lampy, czy też zachodzącego już słońca. Dopiero po chwili zauważyła, że kamyk przymocowany jest do łańcuszka przez srebrnego węża, który oplatał go u góry. Chyba zaczynała rozumieć tę symbolikę, wzięła karteczkę, która przymocowana była do wieczka. Rozwinęła niewielki zwój pergaminu, na którym widniało pochyłe, kaligrafowane pismo. Widać było, że nadawca jest osobą dokładną i staranną. Mimo, iż odkąd otworzyła pakunek domyślała się od kogo on jest to jednak treść liściku ją zaskoczyła:

" Droga Gryfoneczko,
nie wiem, czy wiesz, ale mnie się nie odmawia, Granger.
Czekam przed ministerstwem.
D.M.
PS. Załóż go."

"Ten człowiek ma tupet" - roześmiała się w duchu, jednak musiała przyznać, że ma gest. Nie można też było odmówić mu wyczucia stylu i dobrego smaku, ponieważ naszyjnik był bardzo elegancki, skromny, a jednak było widać, iż ma ogromną wartość, nie tylko sentymentalną. Wiedziała jednak, że mimo wszystko nie mogła go przyjąć, nie coś tak drogiego i nie od niego. Zamknęła wieczko i założyła granatowy żakiet wychodząc z gabinetu i podążyła w stronę windy, gdzie wymieniając poglądy z Terry'm Boottem z Departamentu Transportu Magicznego na temat najnowszych ustaw, dojechała na sam dół. Już po chwili wyszła z jednej z budek telefonicznych.
- Zabierz to Malfoy - powiedziała stanowczo, podchodząc do odwróconego w stronę słońca blondyna, który stał tam z zamkniętymi oczami. Na jej widok otworzył jedynie jedno oko.
- Nareszcie jesteś, Granger - odpowiedział, wkładając ręce do kieszeni doskonale skrojonej marynarki - Prezentów się nie oddaje. - rzucił okiem na pakunek.
- Nie mogę tego przyjąć - powiedziała poirytowana jego postawą.
Ten zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów i wziął od niej pudełeczko, wyjmując z niego biżuterię i zaszedł brązowooką od tyłu zapinając go na jej szyi.
- Przywiozłem go z Brazylii, specjalnie dla kobiety takiej jak ty - szepnął zmysłowym głosem wprost do jej ucha.
- Takiej jak ja, czyli jakiej? Szlamy? - spytała uszczypliwie, unosząc jeden kącik ust do góry tak, iż na jej twarzy zagościła swoista ironia.
- Hermiono, nie bądź taka ordynarna. To do ciebie nie pasuje - rzucił beztrosko, a ona po raz pierwszy usłyszała swoje imię z jego ust. - Dla kobiety takiej, jak ty, czyli kobiety z klasą.
- Och Malfoy, daruj sobie - jęknęła, chcąc odpiąć naszyjnik, jednak Draco odwrócił ją przodem do siebie, łapiąc ją za dłonie. - Nie wierzę w tę twoją nagłą przemianę, nie ja.
- Czasy się zmieniły, Granger. Ludzie też - westchnął, patrząc jej w oczy. Jego szare oczy błyszczały teraz pomarańczem, zachodzącego słońca odbijanym w nich. Urzekły ją.
- Jeden wieczór, a potem dasz mi spokój.
- Chyba, że ci się spodoba - odparł zawadiacko.
- W to wątpię, ale niech będzie - mruknęła z krzywym uśmiechem.
- Chodź - złapał ją za rękę, a po chwili słychać było jedynie trzask teleportacji. Po chwili pojawili się w jakimś ogrodzie, pełnym herbacianych róż, a zachodzące słońce odbijało się w tafli pobliskiego stawu.
- Gdzie jesteśmy? - spytała, rozglądając się wokoło.
Tuż przy stawie stała drewniana altana, opleciona bluszczem, a na stoliku stała lampa naftowa. Odwróciła się o stoosiemdziesąt stopni, a jej oczom ukazał się nieduży, barokowy dworek.
- To twoje? - spytała.
- Tak, to jedyna posiadłość, którą sobie zostawiłem. Mam z nią jedynie dobre wspomnienia, resztę sprzedałem. Usiądź tam, zaraz wrócę. - Powiedział, kończąc temat i wskazał na altankę. Dziewczyna, posłusznie wykonała jego prośbę, napawając się widokiem ogrodu. Był niezwykły. Wszędzie rosły róże, a całość ogrodzona była wielkimi dębami. Wszystko odbijało się w sadzawce. Zerwała jeden z kwiatów, napawając się jego delikatną wonią. Nawet nie zauważyła powrotu blondyna. Dopiero, gdy postawił przed nią wiklinowy kosz, dostrzegła jego obecność. Z niego wyjął kolejno dwa kieliszki, opleciony wikliną nieduży gąsior oraz ciepłą, pachnącą szarlotkę i dwa talerzyki.
- Gdzie byłeś przez te wszystkie lata? - spytała, gdy nalewał jej wina do kieliszka.
- Podróżowałem - zaczął - zwiedziłem wiele miejsc. Byłem w Południowej Ameryce, w Afryce, Chinach, na Uralu, we Włoszech i wielu innych miejscach - wymieniał. - Chciałem odciąć się od przeszłości - powiedział, widząc jej nieme pytanie, wypisane na twarzy, a Hermiona nieco speszona spuściła wzrok.
- Spokojnie. Było, co było, przeszłości nie oszukam, ale za to przyszłość mogę zmienić właśnie teraz. - uśmiechnął się, podając jej kieliszek. - Wiesz, zatkało mnie wtedy na twój widok...
- Czemu zgłosiłeś się do agencji matrymonialnej? - spytała dziewczyna. - Kto jak kto, ale ty jesteś chyba ostatnią osobą która tego potrzebuje - zaśmiała się delikatnie.
- Powiedz to Zabiniemu - roześmiał się razem z nią. - Stwierdził, że trzeba mi znaleźć żonę. A co ciebie skłoniło do tego? Nie jesteś już przecież tym czupiradłem, co w Hogwarcie - powiedział, widząc jej mściwe spojrzenie, na co zachichotał.
- Mówiąc szczerze to chyba samotność. - szepnęła, odwracając wzrok i upiła łyka wina. - Po tym jak Ron... po rozstaniu z nim chyba straciłam poczucie własne wartości. To wszystko było jak pranie mózgu - dodała cichym, płaczliwym głosem, a po jej policzku stoczyła się jedna samotna łza, którą chłopak szybko otarł.
- Marzniesz - zauważył, biorąc koc z jednej z ławek i okrył nim ją. - Zawsze wiedziałem, że Weasley to dupek i miałem rację - mruknął, a w jego głosie wyczuwało się złość. Hermiona spojrzała na niego swoimi zaszklonymi oczami, a mężczyzna przytulił ją do siebie mocno. Czuł, że właśnie tego teraz potrzebuje.
Delikatnie gładził ją po plecach, a ona szlochała w jego rękaw. Nigdy nie sądził, że jest tak kruchą i wrażliwą kobietką. Zawsze miał ją za kogoś silnego, kto nigdy nie płacze. Sądził, że człowiek, który miał znaczny udział w zgładzeniu Voldemorta o wiele silniejszy od niego, a tym czasem okazało się, że są tak cholernie do siebie podobni. Nie, Dracon zdecydowanie nie stronił od łez w chwilach słabości. Od dawna miał w zasadzie tylko siebie.
- Ja też przechodziłem przez piekło, przez całe dzieciństwo wmawiano mi różne rzeczy - szepnął. - W czasie, gdy włóczyłem się po świecie, tak na prawdę szukałem sensu życia, chciałem dowiedzieć się, kim jestem i co jest dla mnie ważne.
- Znalazłeś? - spojrzała na niego zaczerwienionymi od łkania oczyma.
- Tak, zdecydowanie. Stoi przed tobą zupełnie inny człowiek, który czasem jednak wraca do przeszłości. Wiesz, sądzę, że możemy sobie nawzajem pomóc - rzekł, gładząc ją po policzku, a dziewczyna o orzechowych włosach podciągnęła się, składając na jego ustach delikatny pocałunek, a blondyn objął ją w talii, sadzając na swoich kolanach i mocno do siebie tulił. Oparła dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej, a Dracon jednym ruchem uwolnił jej włosy ze ścisłego koka. Było w tym wszystkim tyle uczuć, ekspresji, że nawet Merlin się uśmiechnął.
Oboje tego potrzebowali, czyjejś bliskości. Tak bardzo różnili się w swoich charakterach, jednak byli niemal identyczni w swoim cierpieniu. Jedno doskonale rozumiało drugie i wzajemnie się wspierali. Nie, nie obyło się bez sprzeczek i większych kłótni za sprawą ich odmiennych temperamentów. Jednak przez te swoje różnice doskonale się dopełniali. Byli jak ogień i woda, jin i yang. Wszystkich dziwiło, że są tak udaną i żywiołową parą, głównie ze względu na stusunki, jakie ich łączyły za czasów szkolnych ale i na pochodzenie - on, arystokrata, ona mugolaczka, której on zawsze uprzykrzał życie. Później zawsze śmiali się z tego wszystkiego, niemal codziennie dogryzali sobie, powołując się na odwieczną wojnę Ślizgonów z Gryfonami.
Co ciekawsze panna Granger, a później już pani Malfoy nigdy potem nie opuściła tej posiadłości na dłuższy czas. Malfoyowie postarali się o dwójkę dzieci, syna Scorpiusa i córkę Beatrix.
____________________________________________________________
* Matrimarge od marimonium - (łac.) małżeństwo i merge – łączyć
** patynowy – jasnozielony z odcieniem niebieskiego


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ms_Riddle dnia Wto 18:21, 29 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foi
Moderator, Abstrakcyjna Gotka



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Nie 21:05, 27 Mar 2011    Temat postu:

Oj i co ja mam napisać... Zaskoczyłaś mnie.
Czytałam twoje BV, ale to co tu zawarłaś... Jestem pod wrażeniem.
Twój styl jest taki... Jak to ująć... Lekki i niewymuszony, a przynajmniej ja dochodzę do takiego wrażenia. Czytałam jak urzeczona, opisy, dialogi, wszystko ze sobą współgrało.
Historia przez ciebie opowiedziana była wspaniała. Draco zmienił się, podobnie jak Hermiona. Razem odnaleźli się przy sobie, po długim poszukiwaniu szczęścia.
On podróżował po całym świecie by zapomniec o przeszłości.
Ona musiała sie pozbierać po związku z idiotą Ronaldem.
Cieszę się, że jest Happy end. I sam tytuł... Aż samej mam ochotę coś napisać.
Mam nadzieję, że w niedługim czasie znów coś wstawisz, bo chyba zakochałam sie w twojej twórczości
:hamster_love:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Foi dnia Nie 21:06, 27 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mewik
Cookie Monster <3



Dołączył: 19 Mar 2011
Posty: 3015
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 21:14, 27 Mar 2011    Temat postu:

Hm. Krótko, może nawet za krótko. Smutne i przygnębiające ale z dobrym zakończeniem. Tak. Zdecydowanie dobrze napisane. :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ms_Riddle
Falling, I'm falling...
Falling, I'm falling...



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 2356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 23:04, 27 Mar 2011    Temat postu:

Krótko? Męczyłam to przez dłuższy czas i wymęczyłam 4 strony w wordzie ;) Co do zakończenia to w sumie wyszło w praniu, bo akcję z agencją matrymonialną i naszyjnikiem miałam zaplanowaną od dawna, a co do reszty to nie miałam zielonego pojęcia ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Zabita marzeniami.



Dołączył: 19 Mar 2011
Posty: 2901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Iława

PostWysłany: Wto 17:39, 29 Mar 2011    Temat postu:

No, no :D
Po pierwszym błędzie w jednym z pierwszych zdań, zniechęciłaś mnie do przeczytania, ale spokojnie, nie było ich wcale tak dużo :D Oczywiście zwróciłam uwagę na moje najukochańsze PRZECINECZKI, o których wiele ludzi nie pamięta.


Świat czarodziejów tętnił życiem, jak zawsze o tej porze. - Po co ćiećinek ?

Sama pamiętała, jak po raz pierwszy się tu pojawiła, by przygotować się do pierwszego roku nauki. - Brak ćiećinka, powtórzenie jakieś dziwne; to się mi nie pasuje, zastąpiłabym to innym słowem :)

Wyjaśniła, podając jej pergamin, o różanym zapachu i czarne, jak smoła, pióro. - Ćiećinek, jest tutaj wtrącenie, które oddzielamy przecinkami z obu stron; jak poznać wtrącenie? Jeżeli je wyrzucimy, to zdanie nie straci swojego sensu, będzie leciało dalej swoim rytmem.

Patrzył uważnie na kobietę w czerwieni. Był to niezwykle piękny widok. - Czeba zrobić nowe zdanie.

Dopiero, gdy usłyszał jej głos, dopiero wtedy zdał sobie sprawę, kto stoi naprzeciwko niego. - ćiećinki dwa + powtórzenie :)

Droga Gryfoneczko, nie wiem, czy wiesz, ale mnie się nie odmawia, Granger. - ćiećinka brak.

W czasie, gdy włóczyłem się po świecie, tak na prawdę szukałem sensu życia, chciałem dowiedzieć się, kim jestem i co jest dla mnie ważne. - znowu brak ćiećinka.


Ponadto lekko, miło i przyjemnie się czyta :)
Chcę więcej *.*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alex dnia Wto 17:40, 29 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ms_Riddle
Falling, I'm falling...
Falling, I'm falling...



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 2356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Wto 18:16, 29 Mar 2011    Temat postu:

Alex napisał:
No, no :D
Po pierwszym błędzie w jednym z pierwszych zdań, zniechęciłaś mnie do przeczytania, ale spokojnie, nie było ich wcale tak dużo :D Oczywiście zwróciłam uwagę na moje najukochańsze PRZECINECZKI, o których wiele ludzi nie pamięta.


Świat czarodziejów tętnił życiem, jak zawsze o tej porze. - Po co ćiećinek ?

Sama pamiętała, jak po raz pierwszy się tu pojawiła, by przygotować się do pierwszego roku nauki. - Brak ćiećinka, powtórzenie jakieś dziwne; to się mi nie pasuje, zastąpiłabym to innym słowem :)

Wyjaśniła, podając jej pergamin, o różanym zapachu i czarne, jak smoła, pióro. - Ćiećinek, jest tutaj wtrącenie, które oddzielamy przecinkami z obu stron; jak poznać wtrącenie? Jeżeli je wyrzucimy, to zdanie nie straci swojego sensu, będzie leciało dalej swoim rytmem.

Patrzył uważnie na kobietę w czerwieni. Był to niezwykle piękny widok. - Czeba zrobić nowe zdanie.

Dopiero, gdy usłyszał jej głos, dopiero wtedy zdał sobie sprawę, kto stoi naprzeciwko niego. - ćiećinki dwa + powtórzenie :)

Droga Gryfoneczko, nie wiem, czy wiesz, ale mnie się nie odmawia, Granger. - ćiećinka brak.

W czasie, gdy włóczyłem się po świecie, tak na prawdę szukałem sensu życia, chciałem dowiedzieć się, kim jestem i co jest dla mnie ważne. - znowu brak ćiećinka.


Ponadto lekko, miło i przyjemnie się czyta :)
Chcę więcej *.*


Przyznaję, że interpunkcja nie jest moją dobrą stroną i nigdy nie była, zresztą widać.
Z tym powtórzeniem 'się' próbowałam to jakoś zamienić, ale ni cholerki się nie dało, a co do tego zdania:
'Patrzył uważnie na kobietę w czerwieni, był to niezwykle piękny widok.'
Nie wydaje mi się, że dzielenie go jest konieczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Zabita marzeniami.



Dołączył: 19 Mar 2011
Posty: 2901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Iława

PostWysłany: Wto 18:51, 29 Mar 2011    Temat postu:

jakoś mi ładniej wygląda podzielony ;D Ale Ty jesteś autorką, ja tylko sugeruję, co możesz zmienić :D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LuLu
'Spowinowacony z Hagridem



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słoneczna Barcelona

PostWysłany: Sob 18:09, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Och, och, och...
Jakie to słodkie i w ogóle... Naprawdę fajny pomysł, a co do stylu, to ja nie mam nic do zarzucenia...
Podoba mi się i tyle, o!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ms_Riddle
Falling, I'm falling...
Falling, I'm falling...



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 2356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 0:45, 03 Kwi 2011    Temat postu:

Cieszę się z tego bardzo, że ci się podoba, moje ego powędrowało pod sam sufit xD
A słodkie miało być. Miało być takie cholernie optymistyczne, pokazujące że każdy ma swoje miejsce i swoją własną drogę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leeni
Gorrrąca paczka Skeeter
Gorrrąca paczka Skeeter



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 3124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sob 19:37, 30 Kwi 2011    Temat postu:

Jakie to jest śliczne! Jestem pod wrażeniem.
Błędów interpunkcyjnych masa, ale ostatnio dochodzę do wniosku, że tylko ja zwracam na nie uwagę.
Więcej takich!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Zabita marzeniami.



Dołączył: 19 Mar 2011
Posty: 2901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Iława

PostWysłany: Sob 20:49, 30 Kwi 2011    Temat postu:

Ejj, ja też zwracam ! :D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ms_Riddle
Falling, I'm falling...
Falling, I'm falling...



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 2356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 21:12, 30 Kwi 2011    Temat postu:

Ja interpunkcję zawsze miałam kiepską.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leeni
Gorrrąca paczka Skeeter
Gorrrąca paczka Skeeter



Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 3124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sob 21:20, 30 Kwi 2011    Temat postu:

Ale w komentarzach Alexówny sa błędy interpunkcyjne czsami...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.storiesdhl.fora.pl Strona Główna -> Gryzmoły / Proza / Archiwum prac Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin