Opowiadanie.

Karola

Hermiona podeszła i położyła mu rękę na ramieniu - Nie denerwuj się, dobrze wiem, że twój ojciec mnie nienawidzi. W końcu w waszym rodzie nigdy nie było małżeństwa mieszanego.

Ms_Riddle

- W końcu ktoś musi być pierwszy - Draco uśmiechnął się blado, odwracając się w jej stronę i objął mnie - tylko denerwuje mnie to, że nigdy nie mogę sam o sobie decydować, nawet ubrania kupuje mi jakiś stuknięty stylista, który chyba coś do mnie ma - wzdrygnął się Draco.

Karola

- Spokojnie. Pamiętaj, po ślubie ja ci będę kupować ubrania. Jeszcze zatęsknisz wtedy za tatusiem - zachichotała

Ms_Riddle

- Nie sądzę - roześmiał się Draco - czekaj, czekaj... - zamyślił się Draco - kiedyś ojciec pokazywał mi swój testament, byłem jeszcze mały i o ile dobrze pamiętam dziedziczę wszystko automatycznie z chwilą własnego ślubu... - powiedział Draco.

Mewik

Draco puścił Hermionę i zaczął spacerować w tę i z powrotem. Jeśli to prawda, to w chwili mojego ślubu, jestem jedynym dziedzicem wszystkiego, i głównym zarządcą majątku Malfoy'ów, a to oznacza...
- Miona, dasz wiarę... nasz mały potomek, który w najbliższym czasie przybędzie na świat będzie najbogatszym dzieckiem na świecie - wykrzyknął Draco i chcąc zobaczyć reakcję Granger odwrócił się ale zobaczył tylko zimne, czekoladowe spojrzenie i usłyszał trzaśnięcie drzwiami.

Ms_Riddle

- Hermiona! - krzyknął biegnąc za nią - słośce, no zaczekaj - złapał ją wpół - oj przecież wiesz, że ja jestem taki mały materialista i gadżeciarz... - spojrzał na nią tymi swoimi maślanymi ślepkami - ale to przecież nie jest najważniejsze i nie oznacza, że jestem zły i że mi na tobie nie zależy. Przeciwnie, jeżeli byłoby trzeba to oddałbym w cholerę te pieniądze, tylko przykro mi, że masz mnie za takiego buca - posmutniał.

Karola

- Niekiedy sama nie wiem co myśleć. A i zaznaczam, że w najbliższym czasie NIE ZAMIERZAM zostać matką.

Ms_Riddle

- A ja nie chce tego planować, takie rzeczy powinny wydarzyć się same z siebie, spontanicznie - powiedział - no ale wiadomo, że nie teraz w szkole, ale rozumiesz dziecko to owoc miłości, a nie owoc planów... - mruknął Draco.

Karola

-Ech - usiadła pod ścianą i popatrzyła na niego - wiesz zabawne w tym wszystkim jest to, że to ja powinnam wygłaszać takie kwestie jak ty, zgadzam się z tobą całkowicie, ale z drugiej strony w obecnych czasach, coraz częściej wybiera się czas kiedy chce się mieć dziecko. Pomyśl, skończymy szkołę, zaczniemy pracować i co zrobimy gdy w momencie, gdy nasze kariery zaczną się rozwijać zajdę w ciąże - popatrzyła na niego badawczo - chce kiedyś mieć z tobą dziecko, ale nie chce rezygnować z kariery zbyt ciężko pracuje na nią całe życie - chciał jej przerwać, ale powstrzymała go ruchem ręki - nie chodzi o pieniądze, bo mogę żyć biednie, ale chodzi tu o moje ambicje zawodowe, a zbyt dobrze cię poznałam byś został z dzieckiem w domu, a nie będę chciała by ktoś obcy je wychowywał. Dziecko potrzebuje miłości i ciepła rodzinnego.

Ms_Riddle

- Ale Hermiona zrozum, dziecko to nie jest mebel, że zaplanuje sobie, że kupie go za tydzień czy dwa ja sam byłem takim meblem, który był przestawiany z miejsca na miejsce i na pewno nie chcę, żeby moje dzieci miały takie dzieciństwo rozumiesz? - spojrzał na nią Draco - poza tym będąc dobrą matką nie musisz rezygnować ze wszystkiego.

Karola

- Draco nasze dzieci nie będą meblami, zamierzam je wychować tak jak mnie wychowywali rodzice w atmosferze miłości i zrozumienia. Ja po prostu chce na razie nacieszyć się tobą. Ogólnie uważam na razie ren temat za zamknięty, idę coś zjeść - wstała i odeszła zostawiając go zszokowanego, nie spodziewał się tego, nie po dobrej kochanej Granger miłej dla wszystkich

Ms_Riddle

- A idź w cholere - mruknął po chwili oburzony. Strasznie nie lubił, gdy ktoś ignorował jego zdanie.

Mewik

- Kto ma iść w cholerę - zaciekawił się Zabini.
- Ty!
- Ja? Ale...dlaczego?

Ms_Riddle

- Czyje dzieci? - spytał zaskoczony Zabini na to, że Draco pokłócił się z Hermioną o dzieci.
- Jak to czyje, nasze - odparł oczywistym głosem Draco.
- Stary no to gratulacje... - Diabeł uściskał przyjaciela z uśmiechem, nim do niego dotarł sens tych słów.

Mewik

- Nie no Diable... Ty taki jesteś od małego, czy jak... nie pamiętam żebyś był tak wylewny od... ekchym... co tam u Weasley? - szybko zmienił temat Draco.
- Od kiedy Smoku...? U wiewióry dobrze, dobrze, a nawet lepiej...ale nie zmieniaj tematu... od kiedy nie jestem tak wylewny?!
- Ale nie bij... boi ja to wiem, przez przypadek... chodzi o to, że Twój brat raczej nie był dyskretny, a nawet wręcz wszystkim mówił w okół, że... ekchym... sam wiesz - Draco plątał się w zeznaniach, a tak naprawdę nie chciał mu powiedzieć, że to jego kochany brat sam mu się pochwalił, że obracał panienkę własnego brata, Malfoy spojrzał na Zabineiego, który nie wiadomo co był bardziej wściekły czy blady?